• NIECH PAN OBDARZY CIĘ POKOJEM

Ubogi ukrzyżowany

Trzeci w serii felietonów o św. Klarze

s. Paulina M. Kaczmarek OSC
ON i ona. ON, rozpięty na ramionach, przybity do szorstkiego drewna, spoglądał na nią spokojnie, mimo całego bólu, który przeszywał wszystkie członki Jego ciała. Spojrzeniem szukał kogoś, kto współczułby Jemu w przeżywanej boleści. A ona, mała, pokorna, umniejszała się jeszcze bardziej, całą sobą pochylając się ku ziemi. Chwała i cześć niech będzie Tobie, o najmiłościwszy Panie Jezu Chryste, za najświętszą ranę Twojej prawej ręki! Przez tę świętą ranę odpuść mi wszystkie moje grzechy, których dopuściłam się względem Ciebie myślą, mową i czynem, w zaniedbaniu Twojej służby, w przyjemnościach przewrotnego ciała, we śnie i czuwaniu. I przez czcigodną Twoją mękę daj mi rozważać Twą śmierć i najświętsze rany…

Podniosła wzrok na Niego. Po jej policzku spłynęła rzęsista, gorąca łza. Najpierw jedna, potem druga. Klara kontynuuje swoją modlitwę: Chwała i cześć niech będzie Tobie, najsłodszy Panie Jezu Chryste, za najświętszą ranę Twojej lewej ręki! Przez tę świętą ranę zmiłuj się nade mną, i cokolwiek, co Ci się we mnie nie podoba, racz przemienić… Kolejne łzy łagodnie staczają się po policzkach. Słychać pukanie do drzwi. Klara nie reaguje, nie podnosi się z klęczek. Nic nie słyszy, tak zajęta obecnością Jezusa, wtulona miłośnie w Jego Rany. Daj mi zwycięstwo nad Twymi niegodziwymi wrogami, abym mogła ich pokonać Twoją mocą. I przez Twoją najmiłościwszą śmierć uwolnij mnie od wszystkich niebezpieczeństw obecnego i przyszłego życia. I uczyń mnie godną chwały Twojej w Twoim królestwie… Teraz już szlocha. I znów pukanie, tym razem głośniejsze. Drzwi uchylają się i przed zapłakaną Klarą staje jedna z sióstr. Patrzą chwilę na siebie w milczeniu, obie nie ukrywając zdumienia. Klara zdziwiona odwiedzinami, a siostra tym, że matka wreszcie jakby ocknęła się ze snu. „Droga Matko! Tak się martwimy o Ciebie! Nie potrzebujesz czegoś?”. „Ależ skąd, przecież dopiero co był posiłek”. „Ależ matko, ty już trzeci dzień nic nie jesz, bez przerwy, przez dzień i noc tak trwasz na klęczkach wpatrzona w krzyż. Dobrze się czujesz?” Co ma odpowiedzieć? Zupełnie straciła rachubę czasu. Jest Wielki Tydzień, Kościół towarzyszy Zbawicielowi w Jego bolesnych tajemnicach. Gdzie indziej miałoby być serce tej, która zawsze pragnęła tak wiernie iść za swym Mistrzem, jeśli nie złożone z czułością u Jego zakrwawionych stóp. Tu, w ciszy celi, pod okiem Umiłowanego odnajduje pokój. Jego rany leczą Jej rany. A jej łzy koją Jego ból. Dobrze im razem… bo się rozumieją w tej niewymownej miłości.

Od zawsze ją przyciągał. Ten najbardziej zraniony, ‘odrzucony przez ludzi, bez wdzięku i blasku’. A przy tym pokorny ‘jak baranek prowadzony na rzeź’ (por. Iz 53). Cały w ranach, obolały, samotny, zraniony. UKRZYŻOWANY. Od Jego spojrzenia wszystko się zaczęło. Odkąd pokochali się wzajemnie, ona zawsze wszystko zaczynała od Niego. Jego pytała o zdanie, w Jego rozdartych członkach i otwartym sercu odnajdywała odpowiedź na wszystko. Przez te Najświętsze Rany wszystko uzyskiwała …

Chwała i cześć niech będzie Tobie, najsłodszy Panie Jezu Chryste, za najświętszą ranę Twojej prawej stopy! Przez tę świętą ranę pozwól mi czynić godną pokutę za moje grzechy. I błagam Cię pokornie przez Twą najmiłościwszą śmierć, abyś strzegł mnie, Twojej służebnicy, dzień i noc w Twojej woli…

O, tak… Klara w cudowny sposób odnajdywała moc w krzyżu swego Pana. …i wyrwij mnie z wszelkiej przeciwności duszy i ciała…”W cudowny sposób odnajdywała w krzyżu pokrzepienie dla ciała, i to… nie tylko swojego. To w nim odnalazła rękojmię dla objawienia się zbawczej mocy Chrystusa. A zbawienie – to oczywiście w pierwszej kolejności odpuszczenie grzechów, ale też urzeczywistnienie się potęgi Bożego Królestwa – a w Bożym Królestwie już nie ma choroby i cierpienia. Gdy siostry z jej wspólnoty zmagały się z przeróżnymi i nieraz bardzo uciążliwymi dolegliwościami, ona tym znakiem, pod którym Pan nasz zwyciężył, jak olejem namaszczała utrudzone ciała. I po uczynieniu znaku krzyża w imię Trójjedynego Boga, choroby natychmiast posłusznie odchodziły. Biograf Klary zapisze, że „drzewo Krzyża, które wewnątrz swoimi owocami karmiło jej duszę, na zewnątrz swoimi liśćmi służyło jako lekarstwo”. Prawdziwe lekarstwo ciała i pokrzepienie dla ducha. Klara uczyła się zawierzenia Ukrzyżowanemu już od swej rodzonej matki. To ona, Ortolana, nosząc w swym łonie poczęte dziecko, które potem miało być jasnością dla Kościoła (Klara znaczy jasna), zawierzyła Bogu poród i życie niemowlęcia w kościele przed wizerunkiem Ukrzyżowanego.

Chwała i cześć niech będzie Tobie, o najmiłościwszy Panie Jezu Chryste, za najświętszą ranę Twojej lewej stopy! … Chwała i cześć niech będzie Tobie, najłaskawszy Panie Jezu, za najświętszą ranę Twego boku!

Na wspomnienie wody, która wytrysnęła po zranieniu włócznią, Klara doznawała wielkiej radości, i pragnąc przyjąć dar ofiarowany prosto z Serca Zbawiciela, często powtarzała siostrom: „Zawsze powinniście wspominać i pamiętać tę wodę błogosławioną, która wypłynęła z prawego boku Pana naszego Jezusa Chrystusa, wiszącego na krzyżu.” Pamięć o Nim, o Ukrzyżowanym, nigdy nie opuszczała jej myśli. Nie chciała zapomnieć nigdy i gorliwie dbała o to, aby jej współsiostry nigdy nie zapominały. W godzinach męki Jezusa, żarliwiej poświęcała się modlitwie, a kiedyś tak bardzo znienawidzona za to przez demona, została przez niego uderzona w twarz, tak iż oko zaszło jej krwią. Miała więc swój udział w zbawczej męce Syna Bożego. Miłość do ogołoconego przez krzyżowe cierpienia zapalała ją tak bardzo, że słowami wspomnienia o pojmaniu czy wyszydzeniu Chrystusa zdobywała kolejne dusze dla Niego, pociągając je na drogę życia taką, jaka sama obrała z miłości do Niego. Nie wahała się zachęcać nawet najdostojniejszej córki króla Czech, która zdradziła jej swoje pragnienie naśladowania Chrystusa w najwyższym ubóstwie: Dostojna królowo, twój Oblubieniec, najpiękniejszy spośród synów ludzkich, stał się dla twego zbawienia najlichszym z ludzi, był wzgardzony, zbity, poraniony przez biczowanie, zmarł wśród męczarni na krzyżu. Wpatruj się w Niego, rozmyślaj o Nim, uwielbiaj i staraj się Go naśladować…

Nie było nic innego na świecie, co by budziło w Klarze większe współczucie, większą miłość…
Przez najświętszą hojność Twego miłosierdzia, którą w otwarciu Twego Boku okazałeś żołnierzowi Longinowi, a teraz zaś nam wszystkim: błagam Cię, najmiłościwszy Jezu, abyś uwolnił mnie przez Twą najcenniejszą Krew, która dziś na całej ziemi jest ofiarowywana i przyjmowana, od wszelkiego zła przeszłego i przyszłego. A przez Twą gorzką śmierć daj mi wiarę prostą, nadzieję pewną i miłość doskonałą, oraz abym kochała Cię całym sercem, całą duszą, całą mocą.

Siostra cichutko przymknęła drzwi. Wie, że matka ma teraz swój szczególny czas zjednoczenia z Ukrzyżowanym. Nie śmie zakłócać tego miłosnego zjednoczenia. One wszystkie ze wspólnoty San Damiano dobrze wiedziały, ile dla ich matki znaczy każde wspomnienie o Boskiej Krwi Pana, o Jego ranach, Jego bólu. „Pan mówi: ‘Przyjrzyjcie się i zobaczcie, czy jest boleść podobna do tej, co Mnie przytłacza?’ Wołającemu i żalącemu się odpowiedzmy jednym głosem i jednym duchem: ‘Stale je rozważa i wzdycha z miłości dusza moja’…” Tak jak uczyła, tak też czyniła… Znów więc zostali sami – ON i ona. Świeża strużka gorących łez popłynęła po osuszonej na moment twarzy. Nie umie tego powstrzymać. Płynie samo…
Pięć Ran Boga – niech będzie moim lekarstwem! Przez Pięć Ran – wybaw mnie, o Chryste, od upadków! O Chryste, daj pokój – przez Pięć Twych Ran… Amen!